środa, 4 marca 2015

Co ma piernik do badań terenowych?

Tytuł dzisiejszego wpisu jest być może enigmatyczny, ale wszystko wyjaśni się dalej. Również nasi młodzi adepci byli mocno zaskoczeni wspomnianym piernikiem, ale po kolei.

Na ostatnich zajęciach grupa uczniów z gimnazjum nr 9 w Bytomiu zapoznawała się z zagadnieniem kultury, rozumianym na różne sposoby jako sztuka, dobre wychowanie, ale przede wszystkim styl życia jakiejś grupy osób (plemienia, subkultury czy narodu). Tym razem poszliśmy o krok dalej – skoro mamy przeprowadzać prawdziwe, naukowe badania terenowe, to chcąc nie chcąc trzeba zacząć od ich historii.

Wbrew pozorom dawno temu antropologowie nie wyruszali samodzielnie w teren, a siedzieli w swoich wygodnych gabinetach (nie bez powodu nazywa się ich dzisiaj „badaczami gabinetowymi”), pykali z fajeczki i tworzyli liczne antropologiczne teorie o kulturach ludzi, których nigdy na oczy nie widzieli. Zamiast tego zadowalali się książkami i relacjami osób, które z różnych powodów znalazły się w dalekich krajach – misjonarzy, podróżników, kupców czy wojskowych, którzy oczywiście nie mieli żadnej wiedzy antropologicznej i etnograficznej, a do tego zwracali uwagę przede wszystkim na egzotyczne ciekawostki i często koloryzowali fakty, a nawet zmyślali różne opowieści.
Maria Antonina Czaplicka -
"antropolożka badająca, która żadnego terenu się nie bała!"

Dopiero kolejne pokolenia antropologów doszły do wniosku, że takie teorie niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. A żeby się dowiedzieć, jak jest naprawdę, należy się spakować, pojechać w wybrane miejsce i najzwyczajniej w świecie zapytać. Co odważniejsi zaczęli więc pakować plecaki i stopniowo wyruszać w teren, by naprawdę poznać kultury ludzi, o których zamierzali pisać.  Takich badaczy było wielu, ale my postanowiliśmy zapoznać naszych adeptów z dwoma badaczami z naszego własnego podwórka – szeroko znanym Bronisławem Malinowskim oraz jego równolatką, niesłusznie zapomnianą pierwszą polską antropolożką, Marią Antoniną Czaplicką, która udowodniła, że nawet roczna podróż saniami przez Syberię nie jest straszna dla zawziętej absolwentki antropologii! 

Gimnazjaliści zapoznali się z odmiennymi metodami działań obu badaczy. Malinowski preferował bowiem stały pobyt w badanej grupie, dzięki czemu bardzo dokładnie poznał kulturę tubylców z Nowej Gwinei. Czaplicka natomiast zdecydowała się na tzw. badania surveyowe, czyli podróżowanie z miejsca na miejsce, by poznać i porównać większą liczbę kultur. Obie metody miały oczywiście swoje plusy i minusy, ale przyczyniły się do rozpowszechnienia badań terenowych i bezpośredniego nawiązywania kontaktu z obcymi kulturami.
Bronisław Malinowski również prowadził badania w terenie,
ale wybrał trochę cieplejsze klimaty niż panna Czaplicka :)

Po takiej ilości wiedzy teoretycznej przyszła pora, by gimnazjaliści przekonali się na własnej skórze, czy badania terenowe są takie proste jak się wydają – no bo czy to może być trudne, siąść i pogadać z jakimś wytatuowanym szamanem z lasów tropikalnych? A owszem, i to bardzo! I tu właśnie pojawia się nasz tytułowy piernik.

Metodą małych kroczków gimnazjaliści zostają wprowadzeni w tajniki badań kulturowych. Na razie, w ramach treningu, sporządzali w grupach opisy kulturowego dziedzictwa materialnego czyli innymi słowy przedmiotów używanych dawniej i dziś. Grupa męska otrzymała do opisu galandę czyli wieniec śląskiej panny, grupie dziewcząt trafiła się stara forma piernikarska, a grupie mieszanej – gasidło do świecy. Pierwsza część warsztatów polegała na stworzeniu samodzielnych opisów przedmiotów. W drugiej części warsztatowicze mieli przygotować opis jeszcze raz, ale teraz mogli posiłkować się kwestionariuszami, w których znalazły się szczegółowe pytania o kształt przedmiotu, jego wielkość, kolor i materiały z których został przygotowany, następnie pytania dopytujące, czy wyżej wymienione cechy (kolor, wielkość itd.) są całkowicie bez znaczenia czy też są z jakiegoś powodu ważne. Dalej znajdywały się pytania o dawne i obecne funkcje opisywanego przedmiotu oraz sposób jego wykonania (kiedyś i w czasach współczesnych). Gimnazjaliści zgodnie stwierdzili, że druga metoda opisu jest o wiele przyjemniejsza i prostsza (wiadomo o co zapytać, żadne pytanie „nie ucieka”, analiza jest systematyczna itd.), a równocześnie opisy są pełniejsze, bogatsze w informacje i dzięki sporządzeniu ich w oparciu o ten sam zestaw pytań dają możliwość późniejszego porównania ze sobą przedmiotów wszystkich trzech grup. To ćwiczenie pokazało nam nie tylko jak trudno badać kulturę, ale też jak pomocny w prowadzeniu badań jest kwestionariusz. 

"Wytwory kultury materialnej" dla naszych gimnazjalistów -
galanda, forma piernikarska i gasidło do świecy.

Oczywiście badanie żywej kultury jest zawsze trudniejsze. To kontakt nie z przedmiotem, ale przede wszystkim z człowiekiem, który myśli, czuje i ocenia antropologa, nie jako badacza, ale właśnie jako człowieka (nierzadko człowieka dziwnie ubranego, który wszędzie chodzi z notatnikiem i zadaje głupie pytania o rzeczy oczywiste!). Niewątpliwie nie możemy jako badacze podejść do obcej osoby i podtykając dyktafon pod nos z marszu wystrzelić: „Dzień dobry, jestem antropolog Jasio Iksiński, prowadzę badania terenowe o waszej tkance kulturowej, co pani sądzi o obowiązujących obecnie zwyczajach funeralnych?”. Dlatego o tym, jak każdy szanujący się badacz powinien się zachowywać w terenie, będziemy się uczyć na naszym następnym spotkaniu, które odbędzie się już niedługo. Czekajcie na relację i trzymajcie za nas kciuki!

(ZO)

1 komentarz:

onload='show_it();'